Warstwa ozonowa, która chroni nas przed promieniowaniem ultrafioletowym, nadal słabnie. Chociaż dziura nad Antarktydą się zamyka, w najbardziej zaludnionych obszarach planety dzieje się odwrotnie: stężenie ozonu spada.
Chociaż nadal nie jest jasne, dlaczego tak się dzieje, eksperci twierdzą, że osobą odpowiedzialną jest człowiek, a dokładniej emisje zanieczyszczeń, które emituje do atmosfery.
Ozon jest bardzo silnym gazem, który w nadmiarze może spowodować przedwczesną śmierć dużej liczby osób, ale w najwyższych warstwach atmosfery, w odległości od około 15 do 50 kilometrów, jest najlepszą tarczą ochronną, która mógłby dać nam Ziemię. Tam cząsteczki ozonu, złożone z trzech atomów tlenu, wychwytuje do 99% promieni ultrafioletowych i prawie całe promieniowanie podczerwone. Gdyby nie ta warstwa, nie byłoby życia, ponieważ promieniowanie dosłownie spaliłoby skórę i rośliny.
Wiedząc o tym, nic dziwnego, że od 1985 rokurok, w którym odkryto dziurę w tej warstwie nad Antarktydą, wszyscy światowi przywódcy zgadzają się zakazać chlorofluorowęglowodorów (CFC). CFC obecne m.in. w aerozolach i klimatyzatorach osłabiają warstwę ozonową. Jednak pomimo tego, że zakaz ten ograniczył jego użycie, nie udało się wzmocnić warstwy.
Według badań, które oparto na pomiarach z satelitów, balonów atmosferycznych i modeli chemiczno-klimatycznych, Stężenie ozonu w środkowej i dolnej warstwie stratosfery nadal spada. W rzeczywistości nastąpił spadek o 2,6 Dobsona. Ponadto w niższej warstwie atmosfery stężenie wzrosło, co jest poważnym problemem, ponieważ, jak wspomnieliśmy, nadmiar ozonu jest śmiertelny.
Aby uzyskać więcej informacji, zrób kliknij tutaj.